W 2014 r. na murach NIK odkryto podczas remontu trzy znaki Polski Walczącej pochodzące z czasów okupacji. Symbol ten oznaczał, że miasto nigdy się nie poddało. Zaledwie 300 metrów dalej Margaret Korsak latem 43 r. zaryzykowała życie, by poprawić z koleżanką niedokończoną kotwicę na murach Filtrów. W 2015 r. stanęła naprzeciw odsłoniętych na murze NIK znaków Polski Walczącej. Odżyły wspomnienia...
Mówi Margaret Korsak:
To jest nadzwyczajne, rzeczywiście. Muszę powiedzieć, że jestem wzruszona, bo to się działo tutaj, w tym miejscu. To jest miejsce mojego dzieciństwa - te dwa domy przy ulicy Solariago i Rudawskiej. Na tym terenie działaliśmy. Nawet jak tutaj już nie mieszkałam, to przychodziłam zobaczyć. Pamiętam, że do wściekłości mnie doprowadzało, kiedy widziałam, jak Niemcy palili światło we wszystkich naszych pokojach w moim domu. Myślałam wtedy: nie żałują sobie!
No to ja zobaczyłam ten znak. Jadąc tramwajem wzdłuż ogrodzenia Filtrów zauważyłam niedokończoną kotwicę Polski Walczącej. Wtedy właśnie zrodził się pomysł, by razem z koleżanką to dzieło dokończyć. Nie było, łatwo brakowało nam pędzla, farby. Same postanowiłyśmy zrobić farbę z mąki, wody i barwnika do wełny, używanego przez moją mamę. Teraz powstał kolejny dylemat: kiedy przystąpić do działania. Odpowiedź, była prosta: najlepiej w niedzielę, kiedy ludzie wysiadali z tramwaju. Cała akcja była przemyślana i zaplanowana, nic nie działo się przypadkiem. Wszystko przebiegło sprawnie, podczas kiedy ja dokańczałam malunek, moja przyjaciółka, odwracają cała uwagę, machała zielonymi witkami, zdobytymi nieco wcześniej z cudzego ogrodu. Akcja zakończyła się pełnym sukcesem. Rozpierała nas duma, nie czułyśmy strachu.
Margaret Korsak o kotwicach odkrytych na murach NIK:
To wzruszające, że to ocalało tyle lat i takie myśli człowiekowi przychodzą, jak to było, czy oni uciekli, czy im się udało, czy wpadli. To wszystko się malowało pod dużą presją, niby nic, a jednak można było stracić życie.
Wróć do transkrybowanego materiału w artykule "Symbol wolności"