Transkrypcja wideo: dyrektor Marek Bieńkowski o słabych stronach systemu poszukiwań osób zaginionych

Chcieliśmy wczuć się w rolę człowieka, który znalazł się w sytuacji, w której na przykład wieczorem dziecko nie wraca do domu. Nigdy nie miał takiej sytuacji. Na ile państwo w tej sytuacji może mu pomóc? Państwo w rozumieniu najczęściej Policji, dlatego że do najbliższej jednostki Policji kieruje swoje kroki zdesperowany człowiek. W aż 30 procentach przypadków, z badań które przeprowadziła na nasze zlecenie ITAKA, osoby które zgłaszały zaginięcie najbliższego członka rodziny, stwierdziły, że nie były najlepiej potraktowane przez Policję. I psychologowie i przedstawiciele ITAKI mówią, że to jest bardzo słaby punkt. Bo najgorsze co się może zdarzyć człowiekowi w przypadku kiedy w tak dramatycznej sytuacji idzie prosić o pomoc do instytucji państwa jest to, że zostanie zbyty, że zostanie mu zakomunikowane - ponieważ zaczyna się weekend, proszę zgłosić się w poniedziałek. I wtedy czuje się osobą bezbronną.

Znana sprzed paru lat sprawa Pani Iwony Wieczorek, która zaginęła i do dzisiaj nie jest odnaleziona. Okazuje się, że Policja na pierwszym etapie popełniła bardzo poważne błędy polegające na tym, że do złej kategorii zakwalifikowali tę osobę. Zamiast do kategorii pierwszej, a były takie przesłanki, do kategorii drugiej - czyli można było spokojnie po paru dniach dopiero podejmować czynności. Jakie to rodzi konsekwencje? Najpoważniejsze to takie, że w przypadku zakwalifikowania do kategorii pierwszej, natychmiast zabezpieczamy wszystko to co jest istotne dla ustalenia miejsca pobytu (a więc najważniejszy w przypadku Pani Iwony Wieczorek monitoring, zwłaszcza monitoring u podmiotów prywatnych niestety bezpowrotnie utracono, dlatego że po monitoring sięgnięto dopiero po paru dniach i był on w dużej części skasowany), miejsca gdzie mogłaby przebywać, znajomi, szpitale, wszystkie te działania dynamiczne, których nie podjęto. Sposób zakwalifikowania do danej kategorii jest niezwykle istotny.

Następny element na który zwróciliśmy uwagę. Dlaczego policjanci źle kwalifikują? W dużej części nie ze złej woli. Sami policjanci w 47 procentach mówią, że potrzeba im specjalistycznych szkoleń, których nie mają.

Następny element to współpraca z organizacjami pozarządowymi, bardzo często z grupami ratowniczymi. Mieliśmy taki przypadek nieopodal Ostrowca Świętokrzyskiego, kiedy sześcioletnie autystyczne dziecko zaginęło. W takich sytuacjach liczą się minuty. Okazuje się, że brak procedur spowodował, że uruchomienie grupy ratowniczej z psem ratowniczym opóźniło się aż o sześć godzin . Na szczęście ten przypadek skończył się dobrze, ale to daje dużo do myślenia.

Od 2012 roku wprowadzono instytucję Child Alert, czyli poszukiwanie zaginionego dziecka. Symptomatyczne jest to, że tuż po zakończeniu kontroli dopiero pierwszy raz skorzystano z tej instytucji. Na czym ona polega? Polega na tym, że w przypadku kiedy mamy do czynienia z zaginionym dzieckiem natychmiast powiadamiamy wszystkie możliwe środki masowego przekazu, uruchamiamy wszystkie dynamiczne działania zmierzające do tego żeby prześledzić możliwą drogę jaką to dziecko przebyło od momentu, jak w przypadku podszczecińskim, uprowadzenia aż do szczęśliwego końca. Mieliśmy w naszej kontroli jeden taki przypadek, gdzie ewidentnie należało użyć instytucji Child Alert. Nie użyto jej. Podejrzewamy że ze względu po pierwsze na braki w szkoleniach, po drugie na pewną blokadę psychologiczną - dlaczego po raz pierwszy w całej Polsce ja mam użyć tego instrumentu?

Następna rzecz niezwykle ważna w całym procesie poszukiwania osób zaginionych to współpraca organów zajmujących się tą problematyką. Widzimy pewne braki we współpracy pomiędzy Policją a prokuraturą. Prokuratura prowadzi swoje postępowanie i bardzo często się zdarza że nie przekazuje koniecznych danych chociażby dotyczących badań DNA Policji. Prokuratura ma dane, wie że sprawę można zakończyć, Policja natomiast nadal poszukuje.

Jeśli chodzi o brak współpracy między instytucjami, przypomnijmy głośny przypadek sprzed kilku miesięcy jednego z profesorów, socjologów z Warszawy, który stracił przytomność i był hospitalizowany przez parę dni w szpitalu a szukała go cała stołeczna Policja. Tylko dlatego , że nie mamy systemu powiadamiania Policji przez szpitale o hospitalizacji osób, które są nieprzytomne bądź nie ma z nimi kontaktu. Taki system obowiązujący w przypadku prawa wyborczego istnieje, szpitale mają obowiązek powiadamiać odpowiednie organy o hospitalizacji osoby. Naszym zdaniem należałoby go przeszczepić na grunt problematyki poszukiwania osób zaginionych.

Tych spraw które poruszyliśmy było naprawdę dużo i z dużą satysfakcją mogę powiedzieć, bo odbyło się już posiedzenie komisji spraw wewnętrznych, relacjonował to przedstawiciel Komendanta Głównego, jak ich zdaniem na tę chwilę wygląda problematyka poszukiwania osób zaginionych i powiem że serce rośnie. W lwiej części uwagi, wnioski pokontrolne, które skierowaliśmy bądź są realizowane, bądź Policja już zrealizowała.

Wróć do transkrybowanego materiału w artykule "Poszukiwani, nieodnalezieni"

Informacje o artykule

Udostępniający:
Najwyższa Izba Kontroli
Data utworzenia:
31 lipca 2015 13:24
Data publikacji:
31 lipca 2015 13:24
Wprowadził/a:
Andrzej Gaładyk
Data ostatniej zmiany:
31 lipca 2015 13:24
Ostatnio zmieniał/a:
Andrzej Gaładyk

Przeczytaj treść ponownie