Teresa Gręplowska: Wiem, że w momencie odejścia mojego ojca, właśnie moje życie się skończyło.
Lektor: Curriculum vitae pisany rodem z Krakowa syn urzędnika państwowego całe swoje studia odbył w Krakowie. A to szkołę niższą ukończył w tak zwanej szkole ćwiczeń przy męskim seminarium nauczycielskim szkołę zaś średnią w Gimnazjum Świętej Anny zwanym Nowodworskiego. Po zdaniu egzaminu dojrzałości zapisał się na Wydział Prawa i Administracji UJ a równocześnie uczęszczał na kurs abiturientów przy Akademii Handlowej
TG: Zanim przyszedł do Najwyższej Izby Kontroli pracował w Rybniku też w jakichś rachunkowych… jest tu w tej teczce o na ten temat. Dziadek, mój dziadek bardzo nalegał na zięcia żeby zaczął pracować w państwowej instytucji. No bo prywatne nie dawały emerytury i nie wiem czy ten Rybnik dałby mu emeryturę czy nie. Czy to nie było jakieś na pół prywatne przedsiębiorstwo prawda? No i wtedy w 25 roku jako prawie 25 letni mężczyzna wszedł do Najwyższej Izby Kontroli i do 39 roku tam pracował, kolejno na stanowiskach.
Lektor: Protokół ze złożenia przysięgi przed kierownikiem Krakowskiej Okręgowej Izby Kontroli Kraków 20 października 1925 roku. Przysięgam panu Bogu Wszechmogącemu, że na powierzonym mi stanowisku urzędowym przyczyniać się będę w mym zakresie działania ze wszystkich sił do ugruntowania Wolności Niepodległości i potęgi Rzeczypospolitej Polskiej, której zawsze wiernie służyć będę. Wszystkich obywateli kraju w równym mając zachowaniu. Przepisów prawa strzec będę pilnie, obowiązki mego urzędu spełniać gorliwie i sumiennie, polecenia mych przełożonych wykonywać dokładnie a tajemnicy urzędowej dochowam. Tak mi panie Boże dopomóż.
TG: Był naczelnikiem pierwszego wydziału Najwyższej Izby Kontroli. Ojciec był bardzo, bardzo lubiany przez ludzi. W ogóle bardzo się starał o swoich pracowników, że bardzo był dla nich jakiś bardzo taki dbający o wszystkich. Wiem, że nie zadzierał nosa i że wiedział, że ludziom trzeba pomóc i że nad ludźmi się trzeba pochylić i tyle. I to na pewno mi właśnie z rozmaitych kontaktów z ludźmi potem wynika, że tak to było.
Lektor: Prezydium Rady Ministrów Warszawa 12 sierpnia 1938 roku do pana doktora Adama Gręplowskiego w Krakowie. W związku z nadaniem panu złotego Krzyża zasługi kancelaria prezydium Rady Ministrów uprzejmie komunikuje, że komplet odznaki może być wydany za zwrotem kosztów. Taksa za złoty krzyż zasługi wynosi złotych 18, którą to kwotę można wpłacić za pośrednictwem załączonego czeku PKO.
TG: Wszędzie go było pełno, działał w 8 Pułku Ułanów. Cały czas był na wszystkich ćwiczeniach. Był bardzo dobrze wyszkolonym oficerem. Też właśnie z Pileckim nie wiem czy się zetknął z nim w Grudziądzu, bo jeden i drugi kończył kurs zwiadu konnego i ojciec w tym zwiadzie konnym w 39 roku był w kawalerii dywizyjnej to była jednostka związana z którąś armią piechoty. To pod Pszczyną w ogóle zostali rozbici. Oni też te… cztery takie były jednostki, jedna tylko przetrwała, nie pamiętam w tej chwili dowódcy. A te wszystkie trzy były dosyć tam poturbowane.
Ojciec się odłączył, no odłączył się od pułku, bo przy tym właśnie, to jest też dowód na to się odłączył od pułku, bo wrócił do Krakowa poszedł na Krowoderską 5 i swoją teczkę personalną wziął z działu personalnego Najwyższej Izby Kontroli, bo uważał, że okupantowi nie należy swojego dossier zostawiać. Potem wstąpił do rodziców pewnie, których codziennie odwiedzałam. mieszkali też na Krowoderskiej tylko 39 i przyszedł na Aleje Słowackiego bo to prosta droga do domu i dowiedział się, że my jesteśmy we Lwowie.
Ja to wiedziałam, że ojciec był zaangażowany w wiele spraw, że był bardzo przede wszystkim był znany w Krakowie ogromnie, więc musiało to być z czymś, jakąś działalnością związane prawda, że ojciec zapuścił w czasie okupacji wąsy i brodę, bo brodę przede wszystkim, bo broda zmienia mężczyznę, to na pierwszy rzut oka nie można poznać człowieka jak jest z brodą. A jak jest bez brody to zupełnie ktoś inny. No więc tak, że ojciec w ten sposób się jakoś chciałby skryć. Na pewno był bardzo zaangażowany w konspirację.
Podobno kiedy przyszli po ojca to tłukli w parapety kolbami pistoletów. A w ogóle do dzwonka jak przyłożyli palec to nie odrywali go dopóki drzwi nie były otwarte. Mnie się zdaje, że gdzieś w podświadomości ja ten dzwonek mam bo mnie z najgłębszego snu budzi dzwonek u drzwi. Do dzisiejszego dnia. No potem się ojciec do mnie przyszedł się pożegnać, do sypialni wszedł i pamiętam te jego piękne oczy duże bardzo oczy, pełne łez i uśmiech dla mnie oczywiście. I potem mamie powiedziałam że tata się ze mną pożegnał i do dzisiejszego dnia też tak pamiętam to jej machnięcie ręką, że ja coś tam opowiadam prawda, bo nie zauważyła tego wejścia ojca do sypialni. No ale potem widziała, że był bo rzucił na łóżko portfel i obrączkę i wyszedł a powiedziała mi, że właśnie tak już widać było, że wie kim jest, że już nie jest sobą. W progu mieszkania spuścił głowę kiedy go przeprowadzali przez próg. Nie zdawałam sobie z tego sprawy, że ojca więcej nie zobaczę. Chyba sobie nikt z tego spraw on pewnie zdawał sprawę, że mnie widzi ostatni raz.
Z Auschwitz przyszły dwie kartki od ojca. Widocznie było im wolno pisać co dwa tygodnie i Mama odpisała na tę drugą kartkę, wróciła z dopiskiem więzień wyjechał. Potem po paru miesiącach przyszło zawiadomienie z Gestapo Krakowskiego, że zmarł. Nie wierzyła też w to zawiadomienie o śmierci. Absolutnie nie przyjmowała tego, czepiała się tego, że na kopercie była jakaś pomyłka w nazwisku, że na tym piśmie może też nie pamiętam bo ono jest tutaj. Była też pomyłka w nazwisku mówi to ten pan zginął ale nie mój mąż, cały czas na niego czekała, dopiero właśnie kiedy wróciła z obozu już piechotą z Ravensbrueck ciotka Janka Kościuszkowa potem była świadkiem w Norymberdze i powiedziała Muszko jeżeli przyszło zawiadomienie to nie ma mowy żeby żył. Mogli pominąć ale jak już było zawiadomienie to już sprawa pewna. Mama nie poznała ojca na tej fotografii nie poznała. No i dziwiła się tylko, że ojciec nie ma doktoratów ojciec go nie podał w ogóle no co miał się tym katom spowiadać z tego kim jest?
Ulica Szlak 10 pamiętam z tego mieszkania tyle tam było rozmaitych strasznych rzeczy, że też to pamiętam. Bałam się tam iść na Szlak i kiedyś wreszcie się tam zapędziłam. No bo no mieszkałam w Podgórzu troszkę inna dzielnica, ale tutaj jednak czasem coś załatwiałam w tej części Krakowa i raz się odważyłam iść ulicą Szlak dosłownie się trzęsłam ze zdenerwowania. I więcej tam nie poszłam. Tak pamiętam ten adres. Ja cały czas wiem, że mój ojciec był wielką postacią zdaję sobie z tego sprawę. Z tym, że potem były czasy, w których nikt nie był wielki. Długi czas pamiętam problemy mojej matki, która przecież skończyła Wydział Filozofii na UJ, doktorat stamtąd miała tę szkołę teatralną skończoną i nie było dla niej pracy, bo nie była partyjna więc to wszystko było. I wie pan sobie myślę tak że jaką, że to straszna tragedia, że ojciec zginął w tym Auschwitz. Ale jaką byłoby tragedią gdyby zginął na UB? A na pewno by nie przeżył bo no bo wiadomo dlaczego prawda?
Wróć do do transkrybowanego materiału w artykule "17 września - pamiętamy"