Najwyższa Izba Kontroli pozytywnie ocenia działania Ministra Obrony Narodowej w zakresie przygotowania i wdrożenie systemu prawnego, który umożliwił uzawodowienie armii oraz dał jej podstawę do dalszego rozwoju. Plan profesjonalizacji wojska, rozpisywany początkowo nawet na dziewięć lat, zrealizowano w dwa.
Przyspieszenie obarczone było ryzykiem i rzeczywiście nie obeszło się bez nieprawidłowości. Jednak kłopoty, na jakie napotkano w trakcie wdrażania „Programu profesjonalizacji Sił Zbrojnych RP”, takie jak braki kadrowe oraz opóźnienia we wdrażaniu przepisów pomocniczych, zostały usunięte.
Stopniowe wygaszanie poboru (w latach 2008-2009), które było istotą uzawodowienia Sił Zbrojnych, przeprowadzono sprawnie. Kłopoty z obsadą kadrową z przełomu lat 2009/2010 zostały rozwiązane i w skontrolowanych jednostkach w styczniu 2012 r. stan osobowy sięgał 86-99 proc. etatów.
NIK zwraca uwagę na potrzebę rzetelnego dokończenia procesu profesjonalizacji. Kontrola wykazała, że poprawy i doprecyzowania wymagają: system szkolenia, wyposażenie Sił Zbrojnych w nowoczesny sprzęt, koncepcja funkcjonowania Narodowych Sił Rezerwowych oraz obsługa armii przez cywilne firmy zewnętrzne.
Zasadnicza zmiana charakteru Sił Zbrojnych wymagała wdrożenia nowoczesnego systemu szkoleń. Opracowano wszystkie niezbędne programy, jednak w latach 2008-2010 pełne szkolenie zapewniono tylko jednostkom wydzielonym do zadań sojuszniczych. Stopniowo poprawia się intensywność szkoleń także w pozostałych jednostkach, jednak nadal średnia liczba przejechanych kilometrów, wystrzelanych sztuk amunicji czy godzin lotów jest znacznie niższa niż np. średnia NATO (np. rocznie kierowca polskiego czołgu przejeżdża 150-200 km przy średniej NATO 600 km; pilot śmigłowca spędza 50-68 godzin w powietrzu - w NATO 120 godzin).
NIK wskazuje na rosnący problem absencji żołnierzy zawodowych podczas testów sprawności fizycznej. Średnio około 10 proc. żołnierzy przedkłada zwolnienia lekarskie i nie przystępuje do obowiązkowego sprawdzianu.
W opinii NIK konieczna jest poprawa funkcjonowania Narodowych Sił Rezerwowych (NSR), które mają być uzupełnieniem profesjonalnej armii. Do końca 2010 r. Siły Rezerwowe miały liczyć 20 tys. przeszkolonych żołnierzy-ochotników, jednak ich liczba nie przekroczyła nawet 70 proc. zamierzonego stanu. Z powodu ograniczenia wydatków na promocję spadła rozpoznawalność nowej formacji. Nieskuteczny okazał się także system motywacyjny dla ochotników i ich pracodawców (mimo że zawiera ochronę uprawnień pracowniczych, świadczenia zdrowotne i należności finansowe). Wielu ochotników boi się utraty pracy w wyniku udziału w ćwiczeniach.
Doprecyzowania wymaga również sama koncepcja funkcjonowania NSR. Z kontroli NIK wynika, że ochotnikom często wręczano doraźne przydziały na nieobsadzone stanowiska w jednostkach zawodowych, zamiast przyporządkować ich do wspólnego pododdziału NSR. Taka praktyka nie pozwalała na budowanie wartościowych grup złożonych z potrafiących ze sobą współpracować rezerwistów (których w sytuacji kryzysowej można byłoby powołać w tych samych zespołach), a w dalszej kolejności uniemożliwiała właściwe obsadzenie jednostek żołnierzami zawodowymi (bo wolne posady były już formalnie zajęte).